Chociaż teraz jest okrzyknięta Afrominimalistką, pisarka Christine Platt ledwo wyobrażała sobie siebie jako taką jeszcze dekadę temu. „Pomyślałam sobie: ‘Och, nienawidzę minimalizmu!’” – wspomina, kiedy po raz pierwszy wypróbowała ten styl . „’Wszystko jest białe, jest tu tak jałowo, czuję się taka smutna’”.
Odzwierciedlając obrazy, które widziała w sieci, Platt pozostała niespełniona. Ale nadal szukała uczucia — wolności — kojarzonej z minimalizmem. Więc wyobraziła sobie wersję, która jej odpowiadała. Dzisiaj 630-stopowe mieszkanie Platt, położone w nadrzecznym miasteczku Hillcrest w Dystrykcie Kolumbii, jest dalekie od tablic Pinterest pełnych bielonych, skąpych pokoi. Śmiałe portrety zajmują jej ściany, książki w cukierkowych kolorach zdobią półki, a wzorzyste poduszki przytulają jej siedzenia.
To nie tyle akt buntu, co akt autentyczności. Platt jest głęboko świadoma, dlaczego minimalizm początkowo nie przemawiał do niej — i dlaczego nie przemawia do wielu zmarginalizowanych i czarnoskórych społeczności . „Odwrotną stroną otrzymywania mniej niż historycznie jest to, że gdy masz szansę mieć więcej niż, to [zbierasz i trzymasz]”, mówi. „Nasze doświadczenia życiowe, nasze podróże i nasze rozważania są po prostu pomijane w pracy nad stylem życia”.
Ujmując minimalizm w sposób, który honoruje czyjąś kulturę, Platt toruje teraz drogę innym, aby żyli szczęśliwszym, zdrowszym i swobodniejszym życiem w domu. To ma tak duże znaczenie, że napisała o tym książkę. I być może dlatego spotkała się ze mną na Zoomie, gdy była w trakcie pisania kolejnej: Platt rozumie, że dom może być potężnym, radykalnym naczyniem dla miłości do siebie. Porozmawialiśmy o jej drodze do afrominimalizmu, podróżach, które ją zainspirowały, i sekrecie stojącym za jej słynną na Instagramie kanapą.
Spis Treści
Zanim zostałeś Afrominimalistą, przeszedłeś dość naukową podróż. Co wzbudziło twoje zainteresowanie czarną historią i prawem?
Christine Platt: Dorastałam na Głębokim Południu. I to zabrzmi staro — chociaż nie jestem taka stara — ale to było przed internetem, bez telefonów komórkowych, całe dziewięć [jardów]. Więc twój świat był bardzo ograniczony. Kiedy poszłam na studia, zapisałam się na zajęcia z Black Studies i nigdy tego nie zapomnę: to był pierwszy raz, kiedy uczyłam się o sobie i widziałam siebie na stronach książki. Na Południu jest takie powiedzenie: „Jesteście potomkami królów i królowych”. Ale nie możesz nawiązać takiego połączenia, jeśli nie znasz swojej historii. To był dla mnie punkt superprzebudzenia. Pomyślałam sobie: „O, to jest to, w czym chcę się specjalizować”.
Dopiero na studiach podyplomowych pomyślałem: „Okej, co zrobię z tymi dyplomami?”. To zaprowadziło mnie na studia prawnicze, gdzie zrozumiałem, że rasa przecina się ze wszystkim. I pozwoliło mi to na bardzo rozkwitającą karierę. To było prawie tak, jakby różowe okulary spadły z tych pierwszych zajęć z historii Afroamerykanów.
Wygląda na to, że Twoje początkowe zainteresowanie minimalizmem nie miało wiele wspólnego z kulturą, prawda?
CP: O, tak. Zaczęło się, gdy jeszcze pracowałam. Żyłam najlepszym życiem. Ale pomyślałam sobie: „Tu jest za dużo rzeczy”. Pewnej soboty pomyślałam: „Muszę kupić więcej pojemników”. I pomyślałam: „Zaraz, kupisz więcej rzeczy , żeby je ukryć?”. To był taki sygnał ostrzegawczy. Zajrzałam do Internetu i było tak mało zasobów, a co dopiero dla osób kolorowych. Pomyślałam: „Cóż, tak właśnie mówią. No to zaczynamy”. Dopiero gdy zanurzyłam się w tym procesie, zdałam sobie sprawę, że to nie zadziała w moim przypadku. Muszę zrobić to Afrominimalist, bo to nie jest to!
Mówisz teraz o patrzeniu na minimalizm przez pryzmat autentyczności. Dlaczego jest to dla ciebie ważne?
CP: Większość praktykujących minimalistów, których znam, ich przestrzenie nie wyglądają jak te z Pinteresta, które widzimy. Rozumiem, że te zdjęcia wyglądają tak czysto i idealnie, ale nie odzwierciedlają prawdziwego życia wielu osób. Wszyscy mamy różne rzeczy, których potrzebujemy, używamy i kochamy — i nie ma mowy, żeby Twój minimalistyczny dom wyglądał jak mój.
Ta część autentyczności zdejmuje wiele presji. Ale także sprawia, że ludzie rozumieją: „Co ja tu naprawdę robię?”. Tak wiele osób próbuje naśladować zdjęcia, a to przepis na katastrofę. To praktyka, która dotyczy świadomego życia, a świadome życie ma swoje korzenie w autentyczności — byciu autentycznym i uczciwym wobec siebie, a zatem wobec swoich rzeczy, na ile to możliwe.
Mówiąc o uczciwości, w swojej książce szczegółowo opisujesz, dlaczego gromadzenie nadmiaru jest o wiele głębszym problemem dla czarnoskórych. Jak doszło do tego objawienia?
CP: Korzyścią z wykonania całej tej pracy lata temu, naprawdę z miłości do niej, jest to, że znam historię społeczności czarnoskórej i to, jak może być reprezentatywna dla BIPOC i marginalizowanych społeczności w ogóle. Pamiętam, jak mówiłam innym czarnoskórym: „Tak, będę minimalistką”. A oni: „Co? Dziewczyno, będziesz mieć tylko 100 rzeczy?” To jest dla nas obce, ponieważ jest tak odległe od naszych doświadczeń życiowych — a także tego, czego nas uczono, co jest reprezentatywne dla sukcesu. Uczą cię: „Musisz dostać pracę, zarabiać sześciocyfrową kwotę, mieć dom”. Ale ludzie dostają wszystkie te rzeczy — podobnie jak to, co przydarzyło się mnie — i zdają sobie sprawę: „Och, nie jestem szczęśliwa. Co się tu dzieje?”
Dodałam te strony, aby czarnoskórzy i zmarginalizowani mogli zrozumieć, dlaczego trudniej jest się od tego uwolnić — nawet będąc osobami o najniższych dochodach w tym kraju — dlaczego jesteśmy największymi rozrzutnikami. Reakcja była wspaniała, nawet od białych ludzi, którzy mówią: „Nauczyłem się tak wiele”. Wielu profesjonalnych de-cluttererów i organizatorów mówi: „Podszedłem do moich klientów inaczej, czytając te strony”. Czułam, że gdybym nie dodała tego do swojej książki, byłoby to kolejne: „Potrzymaj to i zobacz, co wywołuje radość”. Ja myślę: „Wszystko wywołuje radość — dlatego to kupiłam!”.
Jest też związek ze zrównoważonym rozwojem. Jak to się ma do siebie?
CP: Nie mogę mówić do wszystkich — ale czarnoskórzy, historycznie rzecz biorąc, są pierwszymi ekspertami od zrównoważonego rozwoju. Zawsze dostawaliśmy mniej i musieliśmy wymyślić: „Jak sprawić, żeby to wystarczyło do ostatniej możliwej sekundy?”. Jest taki żart — rozumiemy, że jest problem z plastikowymi torbami i konsumpcją — ale czarnoskórzy nadal mają wszystkie swoje plastikowe torby! Nie wiem, o czym wy wszyscy mówicie. To torba na lunch, to czepek prysznicowy.
Rozłączenie polega na zrozumieniu szkód dla środowiska. Próbuję oświecić ludzi w tej kwestii. Tak jak sprawienie, aby ludzie zrozumieli… wasze wnuki prawdopodobnie będą musiały uprawiać żywność w wiadrze. Albo szkody wyrządzane przez szybką modę. Odkryłem, że od dzieci po ludzi, którzy od dziesięcioleci tkwią w swoich nawykach, kiedy już nawiążesz takie połączenie, kto nie chciałby zrobić czegoś lepszego dla siebie i zostawić świata lepszym miejscem?
W jaki sposób różne elementy afrykańskiej diaspory pojawiają się w Twoim domu?
To duża część mojego wystroju domu. Oczywiście historyczne eksponaty i moja kolekcja literatury — ale to także sposób na wsparcie czarnoskórych rzemieślników i artystów . Znajduję wielu wspaniałych twórców na Instagramie lub rynkach. Naprawdę lubię włączać zabawne tekstylia — takie jak mud cloth lub woskowe nadruki z Ghany i Afryki Zachodniej. To dla mnie bardzo radosne.
W jaki sposób Twój dom pomaga Ci czuć więź z przodkami?
CP: Po prostu są. To jest piękne w przesycaniu historii i kultury do domu — jak historyczne dokumenty, pamiątki rodzinne, wszystkie te rzeczy — naprawdę daje to głęboką obecność przodków, co uważam za bardzo uziemiające i pocieszające.
Mam też ołtarz w moim pokoju. Wszystkie te rzeczy są częścią tego, co mnie podtrzymuje. Dlatego naprawdę musisz uczynić minimalizm swoim własnym. Tak często mamy zdjęcia lub coś od naszej babci, ale jest to w pudełku lub w piwnicy. To są przodkowe elementy, które możesz połączyć z wystrojem swojego domu, które moim zdaniem sprawiają, że jest naprawdę wyjątkowy.
Czy masz ulubiony mebel?
CP: Wiem, kiedy mam nowych obserwatorów, bo zawsze pytają: „Skąd masz swoją kanapę?”. Czas, żebym się przedstawił, bo wszyscy wiedzą, że to nie jest kanapa. To tak naprawdę dwa zsunięte do siebie leżanki Kivik z IKEA. Początkowo miałem mieć narożnik, ale ostatnie dwa cale nie zmieściły się w moich drzwiach. Więc poszedłem do IKEA i kupiłem te dwie leżanki, żeby tymczasowo przetrwały święta. Ale skończyło się na tym, że trzymałem je przez cały rok, osobno. Pewnego dnia zsunąłem je do siebie i pomyślałem: „Czy ty sobie ze mnie żartujesz ?!”. Reszta to już historia.
Jest idealny, gdy koleżanki mojej córki miałyby u mnie nocować, jest idealną kanapą do pokoju filmowego i ciągle słyszę o nim od ludzi . Jak dosłownie IKEA musi dać mi sponsora! Ponieważ w moich wiadomościach bezpośrednich ludzie piszą: „O mój Boże, mamy to i to uwielbiamy”. Ja po prostu: „Wiem. Jest idealne. Wiem”.
Na koniec, w jaki sposób rok izolacji wpłynął na to, jak postrzegasz swój dom?
CP: Sprawiło, że pokochałam to jeszcze bardziej. Spędzaliśmy tak dużo czasu poza domem, że niekoniecznie docenialiśmy lub nawet rozumieliśmy jego prawdziwe korzyści. Dla mnie i jestem pewna, że dla wielu innych osób, połączyło nas to z naszymi domami w głębszy sposób. Pozwoliło mi to być wdzięczną za posiadanie bezpiecznego miejsca, na które mnie stać i w którym czułam się komfortowo, które było znajome i cudowne. Zainwestowałam też dużo więcej czasu i energii, aby uczynić je dokładnie takim, jakiego chciałam.
Naprawdę trudno mi opuścić dom. Bardzo go kocham.