Myślałam, że jestem odporna na nostalgię i sentymentalizm, dopóki nie zaczęłam obchodzić zimowych świąt z dala od rodziny. Zaczęłam tęsknić za szczególnymi akcentami, które moja mama wplatała w nasze życie, więc wzięłam stworzoną przez nią świąteczną tradycję i starałam się ją sama kontynuować każdego roku.
Zaczynaliśmy od przygody poza domem. Jako dzieci, szukaliśmy Świętego Mikołaja w lokalnym centrum handlowym, siadaliśmy na jego kolanach i recytowaliśmy nasze listy życzeń. Albo wybieraliśmy się na lokalną farmę drzew, aby ściąć dorodne wiecznie zielone drzewo.
Często był za duży na samochód, więc moja siostra i ja trzymałyśmy bagażnik, chichocząc do siebie, czując zapach igieł sosnowych i żywicy drzewnej, gdy powoli wracałyśmy pod górę do domu.
Gdy byliśmy starsi, ubieraliśmy się ciepło i wyruszaliśmy na jarmarki i jarmarki bożonarodzeniowe, zawsze z gorącą czekoladą w ręku, gdy kupowaliśmy nowe dekoracje, ozdoby i drobiazgi, które przykuły naszą uwagę. I tak robię co roku do dziś.
Po oficjalnym rozpoczęciu sezonu moja mama przekształciła nasze codzienne miejsce zamieszkania w zimową krainę czarów. Robi to nie tylko w okresie zimowych świąt, ale także jesienią i na Halloween.
Wchodząc do jej domu, nagle czujesz ciepło, otacza cię delikatny blask świątecznych świateł, migoczących dyń, olśniewających ozdób lub pomarańczowych, jesiennych girland z liści, gdziekolwiek spojrzysz.
Choć moja mama może nie zdawała sobie z tego sprawy w tamtym czasie, nie znalazłem niczego bardziej magicznego jako dziecko (i nawet teraz jako dorosły). Patrząc wstecz, jestem zdumiony, że znalazła czas, aby to robić bezbłędnie każdego roku jako samotny, pracujący rodzic.
Gdy nadeszła zima, można było znaleźć Świętego Mikołaja Jingle Bell Rock tańczącego na stoliku w przedpokoju. W domu pachniało ciasteczkami cukrowymi, a w kącie zawsze było lśniące drzewo. Na kominku u góry powiewała wiecznie zielona girlanda, a na złotych uchwytach wisiały haftowane krzyżykiem pończochy.
Nasze znaleziska w sklepach i na bazarach świątecznych szybko zyskały nowe role w domu, a głos Nat Kinga Cole’a lub Binga Crosby’ego wypełnił wszelkie puste kąty.
Pomagaliśmy dekorować choinkę jako dzieci, ale wszystko inne wydawało się magicznie pojawiać pewnego dnia po Święcie Dziękczynienia. Wysiłek mojej mamy znaczył dla mnie tak wiele i jest to coś, co pragnę odtworzyć każdego roku.
Tworzenie tej tradycji jako osoba dorosła
Bardzo łatwo jest stracić magię świąt, gdy się wyprowadzasz. Nie dość, że jest to drogie, to jeszcze czas potrzebny na stworzenie i utrzymanie lśniącej świątecznej estetyki jest czasami dla mnie zbyt duży. Tak wiele „dorosłych” rzeczy jest na pierwszym miejscu, a dekorowanie spada w dół drabiny priorytetów.
Kiedy przeprowadziłam się przez kraj, łatwo było zachować świąteczną atmosferę, zwłaszcza mieszkając w Nowym Jorku. Potem całkowicie opuściłam kraj i nie spędzałam wszystkich świąt Bożego Narodzenia u mamy. Zdałam sobie sprawę, że rozpaczliwie potrzebuję odrobiny domowego ciepła, aby czuć się przytulnie.
Na szczęście przeprowadziłam się do miejsca w Wielkiej Brytanii, gdzie jarmarki bożonarodzeniowe są kultowe. Kierując się świątecznym duchem mojej mamy, teraz przeznaczam jeden dzień na udanie się na gwarny rynek, kupienie gorącej czekolady i rozpoczęcie zakupów nowych dekoracji świątecznych.
Każdy rok jest trochę inny. Chociaż nie jestem najbardziej kreatywną osobą, w niektóre grudnie biorę udział w kursie robienia wianków, aby poczuć radość w praktyce. W inne lata odwiedzam lokalną farmę lub znajduję szlak spacerowy na świąteczną wędrówkę (jak nazywają to moi mili brytyjscy przyjaciele).
Szczególnie ważne jest zaznaczenie początku sezonu świątecznego — zwłaszcza że Święto Dziękczynienia nie jest tu czymś wyjątkowym — i symboliczne zamknięcie kolejnego roku. To moment, by rozkoszować się teraźniejszością, sprawić, by moje mieszkanie poczuło się jak dom i uświadomić sobie, co wydarzyło się w ciągu ostatnich 300+ dni.
Następnie spędzam resztę wieczoru na dekorowaniu mojego salonu, nazwijmy to wielką przemianą, jeśli wolisz. Kominek zostaje posypany odrobiną sztucznego śniegu , w kącie pojawia się drzewo, a wszystkie moje nowe ozdoby dodają całemu pokojowi blasku.
Potem pozwoliłam sobie na zanurzenie się w świątecznej magii, którą odczuwam, dekorując moją przestrzeń lampkami choinkowymi i małymi choinkami wykonanymi z butelek po pędzlach – oczywiście z Nat King Cole’em w tle.
Choć nigdy nie będzie to przypominać nostalgicznego Bożego Narodzenia z początku lat 2000. ani nie będzie miało tej samej magii, co wykonanie mojej mamy, to jednak pomaga. Dorastanie wiąże się z wieloma pobudkami i nie ma już osoby, która przekonałaby cię, że magia jest prawdziwa.
Podtrzymywanie go dla siebie daje ci coś, czego możesz się trzymać, gdy świat wydaje się trudny, a samo w sobie jest prezentem, na który z utęsknieniem czekamy każdego grudnia.